Moja przygoda z szydełkiem zaczęła
się dość wcześnie. Miałam sześć lat i uwielbiałam
przesiadywać u babci na kolanach. Obserwowałam, jak wprawnie
posługuje się patyczkiem z haczykiem. Jak pięknymi koronkami
ozdabiała obrusy i chusteczki. Do dziś mam jedną w szufladzie...
Tu i ówdzie nitka się przetarła, ale wykrochmalona nadal pięknie
prezentuje się w wielkanocnym koszyczku.
Kiedy zostałam mamą, miałam okazje
spożytkować wolne chwile. Syn spał, a ja do nocy zgłębiałam
tajniki szydełkowania. Jedyną możliwością zapoznania się z
wybrana techniką, było korzystanie z książek. Nie wiem, czy
pamiętacie Klub Świata Książki? Ja tak. Zapisałam się i jako
dumna członkini, zamawiałam wybrane pozycje.
Przedstawiam Wam trzy pierwsze
poradniki, dzięki którym rozpoczęłam swoją prawdziwą przygodę
z rękodziełem.
Poniżej przedstawiam przykładowe zdjęcie projektu. Przepraszam za bazgroły, które są pamiątką mojej chwilowej nieuwagi i wyrazem pierwszej artystycznej twórczości syna.