Z małym poślizgiem, ale jestem. Dzisiaj prezentuję kolejną maskotkę wykonaną na podstawie książki.
Czy ja dziecinnieję?
Nigdy nie myślałam, że powrót do
szkolnych lektur może wywołać we mnie takie emocje. Jako osoba
dorosła zupełnie inaczej odbieram książki, w których dostrzegam
drugie dno. Niby przeczytane, przerobione na lekcji, a
jednak odnajduję w nich nową odsłonę starej historii.
Tak... Pamiętam też, że wolałam
czytać te, które były daleko poza spisem lektur. I tym razem mowa o książce, która nie widnieje na liście nakazanych, choć uważam, że mogłaby z nimi stanąć w szranki.
Przybywa mi lat, a ja coraz częściej
sięgam po książki dla dzieci i młodzieży. Czytając bajki, zastanawiam się nad
umiejętnościami autora, który przez ciekawą historię
przekazuje młodym czytelnikom wartościowe treści. Opowiadanie emocjami to
trudna sztuka.
Romek
Pawlak świetnie to czyni. Wspomnę tu, że autor tworzy nie tylko dla
dzieci, ale także i dla dorosłych. Książki te można w łatwy
sposób odróżnić od siebie – wystarczy zwrócić uwagę na
sposób zapisu imienia pisarza.Nie macie pojęcia, jaki problem miałam
z kupieniem wybranej pozycji. „Miłek z Czarnego Lasu” Romana
Pawlaka jest wręcz nie do zdobycia. Nakład został wyczerpany, a
wznowień brak. Szkoda.
W szkolnej bibliotece także jej nie
znalazłam. Dopiero w trzecim antykwariacie upolowałam swoją
zdobycz. I wiecie co? Jeszcze nigdy nie cieszyłam się tak bardzo z
kupionej książki. W końcu podarowałam bajce nowy dom i kolejne życie.
Na podstawie opowieści powstał
scenariusz bajki o Miłku – zajrzyj tu, a przeniesie cię do strony TV Studia Filmów Animowanych, gdzie
znalazłam kadry z filmu wybranego przeze mnie bohatera.
Długo miotałam się pomiędzy jedną
a drugą wersją Miłka. Ostatecznie wygrała postać z animacji. Poniżej
kilka zdjęć szydełkowego Miłka.